niedziela, 27 kwietnia 2014

Reni Jusis "Exklusiv" 2009 by Krzysztof Kozanowski

Dzisiejszy wpis mógłby sprowadzić się do jednego, dramatycznego apelu "Reni wróc!".
No wściekam się, że tak znakomita artystka porzuciła muzykę na rzecz propagowania eko-rodzicielstwa. 

Sam jestem ojcem i wiem, jak bardzo pochłania wychowanie dziecka... Ale na litość Boską ... Muzyka to idealna droga ucieczki przed pieluchowo-zabawkowym światem.
 Po "Elektrenice", "Trans Misji" i "Magnesie" Reni narobiła mi takiego apetytu na więcej i ... zniknęła. To znaczy nie zniknęła, bo jeszcze w 2009 nagrała album "Iluzjon cz.I". Ale zupełnie nowa stylistyka tego albumu jakoś totalnie mi do Reni nie pasowała i ... nie uwierzyłem jej. Oczywiście, artysta musi się rozwijać, poszukiwać, odkrywać... Ale w moim odczuciu Reni idealnie pasuje do ambitnej muzyki klubowej - to jej bajka. 

Udała jej się zabawa z r'n'b, soulem, hip-hopem, reggae - Reni to niezwykle wszechstronna i utalentowana wokalistka, kompozytorka i autorka tekstów. Jest jak kameleon - każda jej płyta to zaskoczenie muzyczne i wizerunkowe. Ale wraz z premierą "Elektreniki" (2001r.) Reni objawiła nam się jako klubowa królowa.


Jestem wielkim fanem albumu "Trans Misja" (2003r.) To jeden z najlepszych polskich albumów z muzyką taneczną. Już wtedy Reni wyprzedzała konkurencję o całą epokę. Do tego jeszcze znakomite teledyski i wizerunek sceniczny ... Wszystko spójne, smaczne, stylowe, hitowe. "Ostatni raz (Nim zniknę)", "Kto pokocha?" , "It's not enough", "Trans Misja", czy w końcu genialne "Kiedyś Cię znajdę" - dla mnie to produkcje na światowym poziomie.

Wydany w  2006 roku album"Magnes" nagrany został jako jeden dj'ski set. To krwista dawka konkretnych bitów okraszonych znakomitymi tekstami. "Ginger girl", "Mixtura", "Single Bite Lover" czy "How can I ever forget you" (angielska wersja "Jakby przez sen") spokojnie mogłyby podbić klubowe parkiety na całym świecie. 

No i po takich produkcjach jak człowiek ma nie czekać na więcej... Niezwykłą sztuką jest tworzenie stylowej muzyki tanecznej z dobrymi tekstami. Reni jest mistrzynią w tej dziedzinie. Dlatego za taką Reni tęsknie i na taką czekam... Reni wróć!

Reni zawsze dbała także o swój wizerunek. Współpracowała z najlepszymi projektantami (muza Arcadiusa, Paprockiego i Brzozowskiego), stylistami i fotografami. Każda sesja zdjęciowa z jej udziałem to uczta dla oka.

Jedną z jej najlepszych sesji jest ta, która ukazała się w 2009 roku (przy okazji promocji "Iluzjonu") w magazynie "Exklusiv".

Sesja "odłączona" -  niby prosta, ale przy tym niezwykle oryginalna i wymowna. Nawiązuje ona do zmiany stylistyki, zmęczenia elektroniką i powrotu do organicznego, prawdziwego grania jakie pojawia się na "Iluzjonie". Przy okazji promocji tej płyty Reni porzuciła klubowe parkiety na rzecz scen starych kin i teatrów. Czasami mniej znaczy więcej... I tak jest też z tymi zdjęciami.

Mam cichą nadzieję, że genialna płyta Tomka Makowieckiego (prywatnie męża Reni) zmobilizuje ją do wejścia do studia i nagrania płyty, na którą wiele osób czeka. 







(Fot. Krzysztof Kozanowski, "Exklsuiv" 03.2009)