środa, 28 stycznia 2015

20 lat temu ... "Kamień" Kayah

Pragnę ogłosić iż zaczynamy rok jubileuszowy :-) Otóż 1995 rok uznaję za oficjalny początek mojego nierozerwalny związek z ... Muzyką. Tegoż to roku mama zakupiła mi moją pierwszą w życiu kasetę MC - "Dotyk" Edyty Górniak.

O (chorej) fascynacji osobą Edyty znajdziecie wzmiankę w zakładce "O Autorze"... Ale nie ma co drążyć tego tematu. W 1995 roku odkryłem "moc" jaka drzemie w muzyce... I tą moc czuję do dzisiaj.

Seria "20 lat temu" będzie przedstawiać ważne dla mnie płyty, wydane w 1995 roku.

"Dotyk" Edyty Górniak zostawię sobie na deser.

Na pierwszy ogień rzucę "Kamieniem"...

Album Kayah "Kamień" wydany w listopadzie 1995 roku uznawany jest jako oficjalny debiut wokalistki. Wcześniej tułała się ona w chórkach innych wykonawców (m.in. De Mono, Atrakcyjny Kazimierz, Tilt), próbowała swych sił jako modelka, została także "wrobiona" w bardzo niewygodny kontrakt, na mocy którego wydała (w 1998 roku) album z zupełnie jej obcym materiałem. 

Dopiero Marek Kościkiewicz - członek zespołu De Mono - ówczesny właściciel firmy ZIC ZAC udzielił wokalistce kredytu zaufania i postanowił wydać album z jej autorskim materiałem, który nie do końca mieścił się w nurcie muzyki popularnej.

Singiel zwiastującym album był nastrojowy kawałek "Nawet deszcz".
Utwór nie odniósł spektakularnego sukcesu. Sam album spotkał się jednak z ciepłym przyjęciem ze strony krytyków.

"Fleciki" - drugi singiel z płyty (z clipem nagranym w USA) skutecznie wypromował album i spowodował wzrost zainteresowania Artystką.



Trzecim singlem z płyty był znakomity kawałek "Santana", który promował film "Tato" z Bogusławem Lindą w roli głównej.
Oczywiście wydanie "Kamienia" w branży nie przeszło bez echa. Kayah za swój debiut otrzymała wiele nominacji do prestiżowych nagród. Ukoronowaniem tej drogi było zdobycie Fryderyka w kategorii "wokalistka roku".

I oglądając wówczas transmisję z rozdania Fryderyków (kibicując oczywiście Edycie Górniak) pierwszy raz usłyszałem o Kayah. 

Płytę "Kamień" (wtedy jeszcze w wersji MC) nabyłem dopiero w 1999 roku. Wcześniej poznałem "Zebrę", w której to szczerze się zakochałem. "Kamień" mnie rozczarował. Ale co ja wtedy wiedziałem?... Mając te 15 lat... Nie chciałem słuchać smutnych piosenek o miłości. Wracałem tylko do "Flecików" i "Santany" - wszystkie pozostałe utwory przewijałem... Z upływem lat odkryłem niezwykły urok "Kamienia". Pokochałem energetyczne pulsujące "Tam będę" i "Bo czasem" (cudna wokaliza Jose Torresa), nastrojowe "Ja chcę ciebie", Pod tym samym niebem" i rozrywające serce i duszę "Jestem kamieniem". Oto bowiem kawałek po kawałku odkrywałem duszę Kayah ukrytą w "Kamieniu" właśnie. Dziś śmiało mogę powiedzieć, że to jedna z najważniejszych płyt ostatnich 20 lat. To wizytówka Kayah i chyba jej najbardziej osobista płyta. I odważna - jak na te czasy - światowa, soulowa, jazzowa, nieoczywista i daleka od gatunku "łatwa, lekka i przyjemna". 

Więcej o płycie "Kamień" możecie posłuchać w "Trójkowej" audycji "Historia Pewnej płyty": http://www.polskieradio.pl/6/242/Artykul/273756,Kayah-znaczy-Kamien

I nie byłbym sobą gdybym na sam koniec nie dorzucił zdjęć promujących album.
Oczywiście już wtedy Kayah nie miała sobie równych jeśli chodzi o stylizację.




fot. Jacek Poremba