O (chorej) fascynacji osobą Edyty znajdziecie wzmiankę w zakładce "O Autorze"... Ale nie ma co drążyć tego tematu. W 1995 roku odkryłem "moc" jaka drzemie w muzyce... I tą moc czuję do dzisiaj.
Seria "20 lat temu" będzie przedstawiać ważne dla mnie płyty, wydane w 1995 roku.
"Dotyk" Edyty Górniak zostawię sobie na deser.
Na pierwszy ogień rzucę "Kamieniem"...
Album Kayah "Kamień" wydany w listopadzie 1995 roku uznawany jest jako oficjalny debiut wokalistki. Wcześniej tułała się ona w chórkach innych wykonawców (m.in. De Mono, Atrakcyjny Kazimierz, Tilt), próbowała swych sił jako modelka, została także "wrobiona" w bardzo niewygodny kontrakt, na mocy którego wydała (w 1998 roku) album z zupełnie jej obcym materiałem.
Dopiero Marek Kościkiewicz - członek zespołu De Mono - ówczesny właściciel firmy ZIC ZAC udzielił wokalistce kredytu zaufania i postanowił wydać album z jej autorskim materiałem, który nie do końca mieścił się w nurcie muzyki popularnej.
Singiel zwiastującym album był nastrojowy kawałek "Nawet deszcz".
"Fleciki" - drugi singiel z płyty (z clipem nagranym w USA) skutecznie wypromował album i spowodował wzrost zainteresowania Artystką.
Trzecim singlem z płyty był znakomity kawałek "Santana", który promował film "Tato" z Bogusławem Lindą w roli głównej.
I oglądając wówczas transmisję z rozdania Fryderyków (kibicując oczywiście Edycie Górniak) pierwszy raz usłyszałem o Kayah.
Płytę "Kamień" (wtedy jeszcze w wersji MC) nabyłem dopiero w 1999 roku. Wcześniej poznałem "Zebrę", w której to szczerze się zakochałem. "Kamień" mnie rozczarował. Ale co ja wtedy wiedziałem?... Mając te 15 lat... Nie chciałem słuchać smutnych piosenek o miłości. Wracałem tylko do "Flecików" i "Santany" - wszystkie pozostałe utwory przewijałem... Z upływem lat odkryłem niezwykły urok "Kamienia". Pokochałem energetyczne pulsujące "Tam będę" i "Bo czasem" (cudna wokaliza Jose Torresa), nastrojowe "Ja chcę ciebie", Pod tym samym niebem" i rozrywające serce i duszę "Jestem kamieniem". Oto bowiem kawałek po kawałku odkrywałem duszę Kayah ukrytą w "Kamieniu" właśnie. Dziś śmiało mogę powiedzieć, że to jedna z najważniejszych płyt ostatnich 20 lat. To wizytówka Kayah i chyba jej najbardziej osobista płyta. I odważna - jak na te czasy - światowa, soulowa, jazzowa, nieoczywista i daleka od gatunku "łatwa, lekka i przyjemna".
Więcej o płycie "Kamień" możecie posłuchać w "Trójkowej" audycji "Historia Pewnej płyty": http://www.polskieradio.pl/6/242/Artykul/273756,Kayah-znaczy-Kamien
I nie byłbym sobą gdybym na sam koniec nie dorzucił zdjęć promujących album.
Oczywiście już wtedy Kayah nie miała sobie równych jeśli chodzi o stylizację.
fot. Jacek Poremba