sobota, 3 września 2022

Wracam... Na "Bal u Rafała". Recenzja płyty Ralpha Kamińskiego.

 Ponad 6 lat minęło od mojej ostatniej recenzji na blogu (13.07.2016)... 

Oj, dużo się wydarzyło w ciągu tych 6 lat... Ale nie o tym, nie o tym :-)

Zatęskniło mi się do pisania. W tzw. międzyczasie coś tam skrobałem. Ale to były sporadyczne recenzje na empik.com ;-), w różnych konkursach itp. W każdym razie całkowicie nie odłożyłem pióra, klawiatury...

I teraz czas na autopromocję. Na dowód tego, że te minione lata nie były bezowocne. Za recenzję płyty "Ten Moment" Edyty Bartosiewicz otrzymałem unikatowy singiel z dedykacją. To dziś jeden z najcenniejszych okazów w mojej kolekcji. Kiedyś wrzucę tutaj tą recenzję. Może ktoś jest zainteresowany.

W każdym razie te 6 lat to wiele nowych płyt, nowych utworów, koncertów, książek nowych wykonawców. Przy okazji pandemia, wojna, ekonomiczne szaleństwo itp. itd. No coś tam się działo i wciąż dzieje.  Ale - powtórzę się - nie o tym, nie o tym. 

Żeby przejść gładko do dzisiejszych czasów i dzisiejszego bohatera mojej recenzji wywołam jeszcze raz 2016 rok. Wtedy to - w lipcu - ja opublikowałem swoją ostatnią recenzję na łamach tego bloga, a nasz bohater - Ralph Kamiński - w listopadzie wydał swój debiutancki album "Morze".

Podaruję sobie wstęp dotyczący początków kariery Ralpha, jego pochodzenia (Jasło - nowa kuźnia talentów?), X-Factora itp. Każdy, kto śledzi karierę Ralpha już to wszystko wie. A ci, którzy nie wiedzą łatwo sobie to znajdą w sieci.

Przyznam się bez bicia, że album "Morze" początkowo mnie nie powalił. Posłuchałem, odstawiłem na półkę. Moje emocje związane z tym materiałem były raczej chłodne. Kilka miesięcy później (lato 2017) trafiłem na koncert Ralpha (dosłownie trafiłem bo miałem "fuszkę" jako obsługa koncertu). Koncert był bardzo udany. Nawet dopadłem Ralpha za kulisami i otrzymałem od niego autograf na płycie. I nawet się nie obraziłem, że napisał moje imię z błędem :-) (wiele osób do dziś tak robi). Po koncercie dałem płycie drugą szansę i nieco dokładniej się w nią w słuchałem. I wtedy dopiero zacząłem doceniać wrażliwość i talent tego młodego Artysty. 

2 lata później Ralph przywdział blond perukę i białe wdzianko, o ziemię z przytupem pierdzielnął "METEOOOR!" i mogliśmy poczuć prawdziwe "Kosmiczne energie". Jesienią 2019 ukazał się drugi album Ralpha - "Młodość". No i koło tego albumu już się nie dało przejść obojętnie. Cudowne teksty, melodie, oprawa wizualna, koncerty. Ralph coraz odważniej wkraczał na wielkie sceny i zdobywał rzesze fanów, uznanie krytyków i kolegów z branży. "Młodość" całkowicie przekonała mnie do Ralpha. To znakomity album. Bardziej energetyczny niż debiut, ale wciąż przeszyty smutkiem, pięknymi tekstami i melodiami. 

W zeszłym roku Ralph zrzucił blond perukę i - już z krótką czarną zadziorną czupryną -  zmierzył się z repertuarem legendarnej Kory. I wyszedł z tego obronną ręką. Nie sponiewierał tych utworów. Przełożył je na własną formę i według mnie to wyszło to bardzo przyjemnie. 

Kariera Ralpha nabierała rozpędu. Trzy albumy pokryły się złotem, wyprzedawał biletowane (to warto podkreślić) trasy koncertowe, ze swoim cudownym zespołem (My Best Band In The World) "zaliczyli" wiele festiwali, Ralph został laureatem "Paszportu Polityki" oraz dwóch Fryderyków. No na bogato, można by rzec.

Ale ten Artysta kuponów nie odcina. Z każdą nową płytą wymyśla siebie na nowo, rozwija się, zaskakuje. I tak rok 2022 przyniósł nam Ralpha w oldskulowym garniturze, z charakterystyczną fryzurą "na pazia" (albo jakoś tak to się zwie), z nowym repertuarem, bogatą choreografią ... 

W 2022 roku rozpoczął się "Bal u Rafała".  Singiel zwiastujący nowy album hipnotyzuje od samego początku. Muzyką okraszoną oldskulowymi syntezatorami, bitem, znakomitym tekstem, genialnym wokalem i rewelacyjnym teledyskiem. Po nim otrzymaliśmy cudownie klimatyczny kawałek "Duchy", następnie "Krystynę" - hołd dla Babci Rafała, a na końcu nostalgiczne "Planeta i ja". Po tych czterech utworach wiedziałem że to będzie świetna płyta.

A utwierdził mnie w tym koncert, na który (już świadomie) udałem się 2.07.2022 do Borowic. Odbył się on w  cudownych okolicznościach przyrody: Lapońska wioska Kalevala - w samym sercu Karkonoszy. Polecam to miejsce i cudownych Gospodarzy https://www.kalevala.pl/ . Był to drugi koncert trasy "Bal u Rafała". Pierwszy odbył się w Gdyni, podczas Opener'a. I tym bardziej byłem pod wielkim wrażeniem Ralpha. Po występie dla tak ogromnej publiki  kolejny koncert zagrał dla ok. 700 osób. Było intymnie, klimatycznie i fantastycznie. Nowe utwory zachwycały jeden po drugim, koncert miał świetną oprawę zarówno pod względem choreografii jak i scenografii. Spacer Ralpha z wielką gwiazdą to sztos. To była prawdziwa uczta dla ucha i oka. Ralph i jego zespół oczarowali mnie i chyba wszystkich zgromadzonych na tym koncercie. To wzmogło apetyt na nową płytę. W trakcie oczekiwania na premierę dopadłem na OLX (za niedorzecznie małe pieniądze) edycję limitowaną albumu "Młodość". Śmiało mogłem się już nazwać fanem Ralpha więc wypadło to wydawnictwo mieć.





10-go sierpnia ruszyła przedsprzedaż edycji limitowanej płyty "Bal u Rafała". I co? I serwery sklepu wydawcy padły. Wiem, bo przez pół dnia próbowałem zamówić album. No ale gdy się udało i nastał dzień odbioru z paczkomatu przesyłki (oczoj*bnej srebrnej koperty) w mojej skodzie rozpoczął się konkretny "Bal u Rafała". Bo  - Moi Drodzy Słuchacze- co to jest za płyta!...Czysta magia. Nostalgia w rytmie dancingu. I na tym dancingu jest tylko jedna gwiazda. ON! Ralph oprócz znakomitych warunków wokalnych ma niezwykły talent do kompozycji, które od razu wwiercają się w podświadomość i już zostają tam na długo. O tekstach nie mówię bo szczerze to wyciskają łzy. Zwłaszcza jak się ma podobne doświadczenia i odczucia względem przeszłości czy dzieciństwa. Lecimy po kolei z tym balem.

1. Uwertura bal.

Wstęp z przytupem, chóralnym zaśpiewem i niepowtarzalnym głosem Piotra Fronczewskiego. Idealna zapowiedź wszystkiego tego, co nastąpi.


2. Małe serce.

Mój faworyt. Mocny przekaz okraszony pulsującym bitem. Tekstowo Ralph rozlicza się tutaj z przeszłością, dziecięcymi traumami, szkołą itp. Niesamowity jest ten kontrast mocnego, ważnego tekstu z tanecznym podkładem. To niezwykły utwór, który - moim zdaniem - może pomóc każdemu kto jest - lub był - gnębiony, szykanowany, piętnowany. Brawa za wers "Lecz mnie nazywać będą kiedyś legendami". Z całym szacunkiem dla Hani Rani, ale czuję że z Ralphem właśnie tak będzie. Między innymi dzięki takim utworom. 


3. Krystyna.

Bardzo nastrojowy, ciepły i klimatyczny utwór będący swego rodzaju psalmem pochwalnym dla Babci Rafała. Warto wspomnieć o niezwykłym, osobistym teledysku, który szczerze wzrusza. Jak cały utwór zresztą. 


4. Duchy.

Delikatnie pulsujący rytm i kolejny piękny tekst traktujący o samobójstwach młodych ludzi. Ralph znów tak subtelnie i z klasą przeniósł tak mocny temat na parkiet. Wers o "Klubach duchach" wywołuje u mnie niezwykle mocne emocje i ściska za serce. Mistrzostwo.


5. Latka.

Ralph ma niezwykły talent do stworzenia utworów idealnych. Takich, w których zarówno muzyka jak i tekst stanowią idealne połączenie. To kultywowanie starej szkoły tworzenia szlagierów rodem z lat 60-tych, 70-tych. Nie da się nie zanucić choćby fragmentu utworu "Latka" już po pierwszym przesłuchaniu. 


6. Planeta i Ja.

Tutaj mamy ukłon w kierunku debiutanckiej płyty Rafała. Oszczędna aranżacja, hipnotyzujący wokal i znakomity, osobisty tekst o pożegnaniu, tęsknocie... Czyli o tym, co gra w sercu każdego z nas.


7. Ale mi smutno.

Dziś o takich utworach mówi się Banger. Ja przekornie nazwałbym to kandydatem na szlagier. Znów mamy tu bowiem do czynienia kunsztem tworzenia utworów melodyjnych, wartościowych i chwytliwych zarazem. Tutaj wszystko się zgadza i nóżki same rwą się do tańca a gębofon nieudolnie podśpiewuje ("długo, długo... góry, góry itp.).


8. Ocean.

O tym utworze zbyt wiele nie napiszę bo jest boleśnie za krótki. I to jest poważny zarzut. Tak się nie robi. Nie zaczyna się tak... I nie kończy tak nagle :-) 


9. Pies.

Jak usłyszałem pierwszy raz ten utwór - na wspomnianym wcześniej koncercie - byłem mocno zaskoczony. Zwłaszcza tym "hau, hau" w tekście. Teraz uważam że to bardzo ciekawa konwencja. I nie wiedzieć dlaczego ten utwór kojarzy mi się z "Akademią Pana Kleksa". Ale Ralph w wywiadach wspominał o swojej fascynacji twórczością Andrzeja Korzyńskiego (autora muzyki do tegoż filmu) i tu ewidentnie wyczuwa się tego ducha. No i po kilku przesłuchaniach to "hau, hau" zostaje w głowie i towarzyszy mi w ciągu dnia.


10. Bal u Rafała.

W sumie wcześniej już wszystko napisałem o tym numerze.  Muzyka porywa a tekst rozkłada na łopatki. Powtórzę po raz kolejny ... Szlagier.


11. Już nie ma dzikich plaż (cover utworu Ireny Santor)

Bonusowy utwór umieszczony tylko na wersji Deluxe płyty. Gdy usłyszałem wersję koncertową tego utworu modliłem się żeby znalazła się na płycie. Jakaż była moja radość gdy okazało się że dołączony zostanie jako bonus do limitowanej edycji płyty. Znam oryginał, ale miłością nigdy do niego nie pałałem. A wersja Ralpha, w klimacie nu disco po prostu mnie rozwaliła. Nostalgia i smutek warstwy lirycznej w połączeniu z dźwiękami rodem z dancingu z lat 80tych to magia w najczystszym wydaniu.

"Koniec balu... Panno Lalu" ;-)


Zachwyt i ...Niedosyt. To zostaje we mnie po każdorazowym odsłuchu "Balu u Rafała". Mało kto potrafi połączyć tak zgrabnie teksty pełne zadumy, refleksji, słowiańskiej tęsknoty i smutku  z tanecznymi rytmami. Ralph poradził sobie z tym znakomicie. I aż się wierzyć nie chce że taki album został nagrany w zaciszu czterech ścian mieszkania Artysty. Teksty - a i owszem - mają bardzo intymny i osobisty charakter , ale muzyka... Tu mi się jawi klimatyczne, stylowe studio a la Abbey Road. Ale to kolejny dowód geniuszu Ralpha, który za pomocą pozornie prostych środków potrafi stworzyć taką płytę , która będzie porywała festiwalowe tłumy a zarazem będzie poruszać również starszych odbiorców.  Nawiasem tylko dodam, że Ralph jest też producentem albumu. Zabawne rysunki zdobiące książeczkę załączoną do płyty też są autorstwa Rafała. Wyreżyserował też wszystkie 4 teledyski promujące album. Prawdziwy człowiek renesansu. 

Zdjęcia pewnie też sam by sobie świetne zrobił ale tutaj po raz kolejny zaufał Dawidowi Grzelakowi (https://dawidgrzelak.com/), który odpowiedzialny był za oprawę graficzną "Młodości" i "Kory". Za tą pierwszą został nagrodzony w konkursie Cover awArts 2019 (https://decybeledizajnu.com/artykuly/cover-awarts-2019-najlepsza-oprawa-graficzna/). 


Także nawiązując do jednego z tekstów Ralpha, wydaje mi się że na naszych oczach tworzy się legenda. 

Polecam z całego serca "Bal u Rafała"... Króla swojego własnego dancingu. 


PS. I tak na koniec skojarzyło mi się, że ten album to taka nasza nadwiślańska wersja "Future Nostalgia". Z tym że tutaj zamysł wprowadzenia tytułowej nostalgii na współczesne parkiety sprawdził się jeszcze lepiej niż u Lipy :-)