sobota, 28 marca 2015

"Jezus Maria Peszek" by Krajewska i Wieczorek

Tak sobie ostatnio wertowałem swoje płyty w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego na chwilowy - dość mroczny - stan mojej duszy. I w pewnym momencie dłoń instynktownie zatrzymała się na "Jezus Maria Peszek". Z czułością spojrzałem na okładkę i pomyślałem "Maryśka, zapomniałem o Tobie. A potrzebna tyś mi teraz Maryśka, jak nikt..."

"Jezus Maria Peszek" to bezapelacyjnie najlepsza płyta Marii Peszek. I jedna z najważniejszych polskich płyt w mojej kolekcji.

Wydając jesienią 2012 roku tą płytę Maria idealnie wstrzeliła się w mój ówczesny - niezbyt optymistyczny - etap mojego życia. 
Tamtej jesieni "Jezus Maria Peszek" na dobre zagościła w moim odtwarzaczu. Pominąłem przy tym cały syf związany z wywiadem, hamakiemBangkokiem itp. Skupiłem się na muzyce i na tym, co Maria próbuje mi wyśpiewać. A śpiewa już inaczej. To już nie delikatna, subtelna, mrucząca Mania , a Maria - kobieta , która ma GŁOS. Głos mocniejszy, głośniejszy, donośniejszy i znaczący. Śmiało wykrzykuje swoje manifesty i chyba tylko w singlowym "Padam" i chwilami w "Wyścigówce" przypomina swoje dawne wcielenia.

Muzycznie płyta porywa. Maria z Foxem stworzyli kawał dobrej muzyki. Jest tam dobra elektronika, szczypta inteligentnego popu i kilka spokojnych, ascetycznych , fortepianowych smaczków. Utwory - choć niosą często dość ciężkostrawne przesłanie - są magicznie melodyjneintrygujące i często zaskakują formą.

Ale wraz z muzyką idą niesamowite teksty Marii. Już wcześniej pisałem że jestem wielkim fanem jej twórczości, ale już to co zaserwowała na "Jezus Maria Peszek" totalnie mnie powaliło. Maria mianuje się bowiem "śmieciową królową", patronką odmieńców i degeneratów. Nawołuje do buntu i rewolucji ("Ludzie psy"). Maria to głos ludzi, którym obca jest wyświechtana wizja patriotyzmu ("Sorry Polsko", "Szara flaga"), obsesyjna i wymuszona religijność ("Pan nie jest moim pasterzem"), ludzi którzy są zmęczeni zaściankowością, zacofaniem, regułami, debilizmem władzy itp. ("Nie ogarniam", "Pibloktoq"). Jedna z piosenek na płycie poświęcona jest zmarłej Amy Winehouse (dość ciekawe i kontrowersyjne podejście do tematu). Peszek zrobiła też coś, na co chyba mało kto by się zdecydował. Otóż napisała piękną piosenkę traktującą o świadomej rezygnacji z rodzicielstwa ("Nie wiem czy chcę"). Jak sama mówi chciała w ten sposób utorować drogę ludziom, którzy nie chcą poddać się dziwnej presji przedłużania gatunku. Ten temat, jak wiele innych jest wciąż jeszcze tabu w naszym kraju. A Maria to wojownik - nie boi się wkładać kija w mrowisko. W charakterystyczny dla siebie sposób zmusza nas do myślenia i do ważnych rozmówCo z tą Polską? ... He he.



 Dzięki takim artystkom będzie nam bliżej do mentalnej rewolucji, która w dobie narodowego prania mózgu jest nam niezbędna. I może teraz Maria nie zostanie doceniona, może zostanie wręcz wyklęta przez pewne grupy społeczne. Ale Marii - i mnie też - to wali. I chyba jest nas wiele skoro w cztery dni po premierze płyta pokryła się złotem. Jak widać "sku*wiałych, artystycznych spier*oleńców" jest całkiem sporo. I teraz mam swoją niekoronowaną królową i patronkęPanuj nam zatem Mario miłościwie i sprawiedliwie, dopóki coś albo ktoś nie pier**lnie w nasz kraj :-)  


Powyższą recenzję stworzyłem w 2012 roku - będą w pierwszej fazie "zakochania" w tej płycie. I dzisiaj nic bym nie zmienił w tym tekście. Mario, panuj nam dalej i wracaj z nową - jeszcze lepszą - płytą. 

I choć w książeczce do albumu znalazły się dość surowe w swej formie zdjęcia Marii autorstwa Edka ja przypominam Wam już lekko retuszowaną i "odpicowaną" wersję Marii w oficjalnej sesji promującej "Jezus Maria Peszek" - tak dla kontrastu. 


fot. Zuza Krajewska i Bartek Wieczorek