Czasami trzeba posprzątać...Wyrzucić trupy z szafy, odświeżyć dom (i umysł przy tym), zrobić miejsce na nowe...
Podczas takiego szału porządkowego dopadłem ostatnio pewną czarną walizeczkę... Jakieś 15 lat temu było to moje tzw. "guilty pleasure". W owej walizce mieszczą się bowiem dowody mojej ówczesnej (niezdrowej) obsesji na punkcie Edyty Górniak. Przeraziła mnie ilość tych wycinków, a także fakt że pojawiły się tam nawet mikroskopijne wzmianki o Edycie - dosłownie 2cm x 2cm... Z perspektywy czasu wygląda to groźnie :-)
No ale kolekcja sama w sobie jest imponująca. I myślę że ma swoją wartość - pochodzi ona bowiem z początków kariery Edyty (lata 1994 - 1999). Artykuły, plakaty, naklejki, wywiady... Wśród nich cudem zdobyty "Playboy" z 1998 roku (wówczas miałem 14 lat!), "Machina" z 1995 roku, wywiady z "Vivy!" itp.
I tak się zastanawiam czy nie warto pozbyć się tego wszystkiego a co za tym idzie, zamknąć etap fascynacji Edytą Górniak...
Swoją drogą myślę, że gdybym jeszcze poczekał parę lat mógłbym nawet na tym zarobić...
Oto namiastka wspomnianej kolekcji: