sobota, 16 kwietnia 2016

Wiosenne "Płytobranie" Cz. 1 "Karabin" Maria Peszek

Tegoroczna wiosna obfituje w krajowe premiery. Nowych płyt nadmiar a na koncie wciąż niedostatek. Ale są płyty, których nie można pominąć w związku z czym zapisuję w kalendarzu te ważniejsze premiery i skrupulatnie odkładam środki na ich zakup. 
Nie będę się powtarzał ale ja jestem uzależniony od tych emocji, które towarzyszą mi podczas kupowania nowej płyty. Począwszy od odpakowania pudełka, poprzez wertowanie książeczki aż do pierwszego odsłuchu. Tego się nie da opisać słowami... Nawet nie próbuję bo nie chce być uznany za jakiegoś psychola :-)

Dziś przyszedł czas na rozpoczęcie recenzowania tegorocznego płytowego "rzutu". 

Na początek: 

Maria Peszek "Karabin"
Płyta, która będzie następcą "Jezus Maria Peszek" już przed premierą miała trudne zadanie. I może nie wymagałem, żeby była jeszcze lepsza od poprzedniczki ale z pewnością oczekiwałem równie dobrego materiału. "Jezus Maria Peszek" to płyta genialna i niezwykle dla mnie ważna. Jej premiera idealnie zbiegła się z czasem zmian i rozterek w moim życiu. Maria tą płytą utorowała mi poniekąd moje myślenie na pewne kwestie i można by rzec, że rozjaśniła mentalny mrok. Tak więc co do "Karabinu" moje oczekiwania były ogromne. Nie wiedziałem w jakim kierunku pójdzie teraz Maria.
Singiel promujący - "Polska A B C i D" zwiastujący krążek  trochę mnie rozczarował. Muzycznie wydał mi się wtórny (kojarzy się momentalnie z "Nie ogarniam"), tekstowo bardzo nierówny. Bo z jednej strony mamy genialny wers "Można szczuć słowem. Można szczuć modlitwą. Można dzielić Polskę. Tnąc krzyżem jak brzytwą", a z drugiej nieszczęsne i mało odkrywcze "So don’t judge the book by its cover". Czepiam się tego gdyż bardzo nie lubię anglojęzycznych wstawek w polskich utworach. Ale jak wiadomo, jedna jaskółka wiosny nie czyni więc nie sugerowałem się aż tak bardzo singlem. 

Gdy już przyszedł upragniony dzień premiery i krążek znalazł się w moich rękach doznałem kolejnego rozczarowania. A właściwie dwóch ... Po pierwsze. Dokonując zamówienia w pre-orderze na empik.com ominęły mnie gadżety w postaci t-shirtów i pocztówek. Po drugie rozczarowało mnie ubogie wydanie płyty. Tylko plakat z tekstami. Jestem jednak zwolennikiem tradycyjnych książeczek z tekstami, zdjęciami, podziękowaniami itp. Ale na tych dwóch elementach skończyły się na szczęście moje rozczarowania względem tej płyty. Bo "Karabin" to esencja Marii Peszek. Dostajemy bowiem Artystkę zaangażowaną, wojującą, kochającą, zbuntowaną, zranioną, wściekłą. Tekstowo Maria serwuje nam wycieczkę po najgorętszych tematach, które obecnie królują w naszym kraju. I owszem, nie ma w tym nic odkrywczego. Tradycyjne wkłada kij w mrowisko i rozdrapuje nasze narodowe rany. Ale akurat ja tego od Marii oczekiwałem. I to otrzymałem. Zwłaszcza w tekstach. Słowo to bowiem najlepsza broń Marii, to jest jej "Karabin". Mnie zachwyciły wersy o elektryku, który "włączył wolność jak światło" (nawiązanie do Wałęsy rzecz jasna), "Róbmy miłość a nie wojnę" (Poprzednio było "Róbmy dym" ale i tak chcę mieć to hipisowskie hasło na koszulce), "Jezus Maria Peszek, syn i córka żyda" , "Coraz bliższy Bliski Wschód", "Zamiast do nieba chodźmy do łóżka. Wszystko inne prostytucja" (to będę miał na drugiej koszulce), "Już po wszystkim. Amen. Amen. Już pozamiatane", "To co z niego zostało w worku mi przysłali w worku na śmierci". Oczywiście największą tekstową petardą, a nawet granatem jest utwór "Modern Holocaust", po którym było głośno jeszcze przed premierą. W tym kawałku Maria dość dosadnie rozprawia się z wszechobecnym zjawiskiem hejtu nazywając go pięknie "Hejt nasz polski powszedni". Pada tam wiele mocnych słów, również tych które są cytatami dotyczącymi Artystki zaczerpniętymi z internetu. To zdecydowanie najmocniejszy element tej płyty. Głównie z względu na tekst. 

Jeśli chodzi o warstwę muzyczną albumu mamy do czynienia z patentami, które sprawdziły się już na wspomnianej wcześniej płycie "Jezus Maria Peszek". Produkcją zajął się także (obok Marii) Michał FOX Król. I to sprawia, że niemalże cała płyta brzmi jak druga część "JMP". Początkowo powoduje to małe rozczarowanie. Wiadomo, człowiek oczekuje kolejnej rewolucji- pod każdym względem. A tu otrzymujemy utwory, przy większości których pojawia się myśl "gdzieś to już słyszałem". Potem jednak człowiek dochodzi do wniosku , że to po raz kolejny brzmi świetnie, wwierca się w podświadomość i poniekąd samo śpiewnie ląduje na naszych ustach. Człowiek chciałby się do tego przyczepić, ale za cholery to nie działa... Po co więc z tym walczyć?  W przypadku Marii nie ma takiej konieczności. To jest jej Artystyczne DNA, które my chcemy zmieszać z naszym kodem muzyczno-genetycznym :-) I z nim trwać. I wraz z Marią wychodzić na ulicę, tańczyć, śpiewać i wciąż robić małą rewolucję. 

Nie urywam, że pierwszy tydzień walczyłem z tą płytą. Wypierałem ją, odrzucałem. Bo zła, bo wtórna, nie taka itp. Z czasem jednak otworzyłem się na nią i wsłuchałem w nią bez ciśnienia, analiz i porównań. Po tych prawie dwóch miesiącach powiem jedno. To bardzo dobra i ważna płyta. Niestety, nie tak dobra jak "Jezus Maria Peszek" ale zdecydowanie solidnie napisana i zagrana. Zmusza do refleksji, zasmuca, drażni, dodaje sił ... Ale na pewno nie pozostawia obojętnym. Te utwory to idealna przestrzeń, w której można się skryć przed walczącym wiecznie światem. Dzięki Ci Maria... Po raz kolejny.

Zawsze na koniec lubię dorzucić kilka swoich faworytów. Są nimi zdecydowanie: "Żołnierzyk", "Jak Pistolet", "Samotny Tata", "Ej Maria" i wspomniany wcześniej "Modern Holocaust". 
...Ale już taki "Ogień" raczej Marii nie wyszedł :-) "Polska A B C i D" też znalazła się w gronie utworów przeze mnie pomijanych.

Tak na końcu mogę sobie tylko pomarzyć o koncercie Marii. Domyślam się, że nowe kawałki będą brzmiały cudownie w koncertowych aranżacjach. Afirmuję więc i przyciągam wszelką energię, która doprowadzi mnie jeszcze w tym roku na moje pierwsze w życiu spotkanie ze "Śmieciową Królową" :-)

A wam radzę, weźcie w dłoń "Karabin", wyjmijcie go z pudełka, włóżcie do swojego odtwarzacza i "Róbcie miłość a nie wojnę!".



 

Sesja promocyjna autorstwa Zuzy Krajewskiej dostępna jest na Facebooku, więc nie będę ponownie wrzucał tych zdjęć tylko zaproszę Was na "Fejsa" :-)